wtorek, 18 marca 2014

Cukrzyca nie boli.....



Dawno już nie pisałam, więc dzisiaj będzie krótko i miejmy nadzieję na temat. Cukrzyca nie boli, taki jest temat mojego dzisiejszego posta. Można by oczywiście tutaj trochę polemizować, ale normalnie rzecz ujmując cukrzyca nie boli. Gdyby bolała jak zepsuty ząb na pewno nikt z chorych nie pomyślałby o tym, żeby ją zwyczajnie zbagatelizować. Tymczasem ciągle poznaje nowych ludzi, którzy mają w rodzinie diabetyków. Co robią owi diabetycy? Otóż typowo pracują, studiują, śpią i oczywiście jedzą nie tak jak trzeba, nie wtedy kiedy trzeba. Mogłabym teraz rozpocząć kazanie, wygłosić kilka morałów i zakończyć cudną wypowiedź. Nie zrobię jednak tego (bynajmniej nie tym razem). Dlaczego?
Bo ja również ostatnio dołączyłam do szacownego grona z poziomem cukru wystrzeliwującym w kosmos.
Ten podwyższony cukier skłonił mnie jednak do pewnych refleksji. Okazało się bowiem, że gdy już zniszczyłam stabilność moich cukrów przez stres, jedzenie posiłków w bardzo oddalonych porach dnia (pierwszy posiłek godz: 5:20), wieczorne objadanie i pomijanie obiadu, to nie było i w sumie nadal nie jest mi łatwo powrócić do dawnego stanu. Jedno jest jednak pewne wszystkie zmiany zachodzą stopniowo i te na tzw gorsze i lepsze. W najbliższych dniach opowiem o tym jak mój stan zmieniał się na gorsze i co zaczęłam zmieniać, żeby powrócić do formy.
Jeśli ktoś ma ochotę zapraszam do pisania komentarzy, który zawsze są cennym źródłem inspiracji.

2 komentarze:

  1. Mam cukrzycę od 3 lat. Zauważyłam, że w pierwszym roku życia z nią byłam bardziej rygorystyczna jeśli chodzi o jedzenie, uważałam na to by nie ciapać, by żyć zgodnie z cukrzycą i mi wychodziło! Lecz przez te 3 lata było różnie, z roku na rok jestem bardziej uległa, może dlatego, że już się tak dobrze poznałyśmy ( ja z cukrzycą) że łatwiej mi jest funkcjonować jako normalny człowiek jedzący w miarę możliwości to co inni (wykluczając słodkości). Ale mimo wszystko ogarniam cukrzycę i jestem z siebie dumna Oczywiście często są momenty, że to upierdliwa przyjaciółka się buntuje, ale przemawiam do niej i jakoś dochodzimy do kompromisu:) A to, że czasem jest za wysoko, a i czasem za nisko to już taka natura choroby, ważne że dajemy radę w miarę naszych możliwości i mamy siłę by żyć z uśmiechem na twarzy tak, że nawet inni zapominają, że w środku nas siedzi cukrzyca :) Pozdrawiam, bardzo wartościowy blog, przyjemnie się go czyta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Również pozdrawiam i dziękuję za ten wartościowy komentarz

    OdpowiedzUsuń